Wspomnienie Kurta Obitza w Olsztynie

W niedzielę 23 sierpnia 2015 r. w Olsztynie w przeddzień 70 rocznicy śmierci Kurta Obitza odbyło się nabożeństwo z udziałem pocztu sztandarowego Warmińsko-Mazurskiej Izby Weterynaryjnej.

Kazanie:

Łaska wam i pokój od Tego, który jest i który był, i który ma przyjść. A.

Tekst Mk 7, 31-37

31. A gdy znowu wyszedł z okolic Tyru, przyszedł przez Sydon nad Morze Galilejskie środkiem ziemi Dziesięciogrodzia.

32. I przywiedli do niego głuchoniemego, i prosili go, aby położył nań rękę.

33. A wziąwszy go na bok od ludu, osobno, włożył palce swoje w uszy jego, splunął i dotknął się jego języka,

34. I spojrzał w niebo, westchnął i rzekł do niego: Effata, to znaczy: Otwórz się!

35. I otworzyły się uszy jego, i zaraz rozwiązały się więzy języka jego, i mówił poprawnie.

36. I przykazał im, aby nikomu o tym nie mówili, ale im więcej im przykazywał, tym więcej oni to rozgłaszali.

37. I niezmiernie się zdumiewali, mówiąc: Dobrze wszystko uczynił, bo sprawia, że głusi słyszą i niemi mówią.

 

Panie, daj nam Słowo dla naszych serc i daj nam także serce dla Twego Słowa. Amen.

 

Umiłowani przez Pana Jezusa.

Na początku postawmy sobie pytanie: dlaczego dzisiejsze nasze nabożeństwo poświęcone jest Kurtowi Obitzowi? I drugie: czego uczy nas Ewangelia wyznaczona przez Kościół do zwiastowania właśnie dziś, gdy wspominamy dra Kurta Obitza?

W nocy z 25 na 26 sierpnia mija 70 rocznica śmierci tego niezwykłego Mazura. Pan dr Zbigniew Wróblewski Prezes Rady Warmińsko-Mazurskiej Izby Lekarsko-Weterynaryjnej przekazał mi, że nie było dotychczas żadnego nabożeństwa żałobnego związanego z śp. dr Kurtem Obitzem. Dziś nie tylko go wspominamy, lecz także chcemy Bogu podziękować za dzieło i świadectwo jego życia.

Warto przypomnieć, że Kurt Obitz urodził się 16 stycznia 1907 roku w Brzozowie koło Węgorzewa. Po uzyskaniu matury w Królewcu podjął studia w Wyższej Szkoły Weterynaryjnej w Berlinie.

Już w gimnazjum w Królewcu, a później w Berlinie krystalizowało się w nim poczucie odrębności i mazurskiej samoidentyfikacji. W Berlinie Obitz nawiązał kontakt z mazurskimi działaczami i wspólnymi siłami w listopadzie 1926 reaktywowali Związek Mazurów - tzw. Masurenbund . W maju 1929 roku ukazał się pierwszy numer pisma tego Związku pt. "Cech." Kurt Obitz został redaktorem odpowiedzialnym "Cechu" oraz autorem większości tekstów w piśmie, m.in. takiej deklaracji:

"Jesteśmy Mazurami to znaczy, że jesteśmy pośród niemieckiej narodowości państwowej odrębnym narodem z odrębnymi cechami, odziedziczonymi po odwiecznych polskich przodkach. Wyrośliśmy w odrębnym otoczeniu. Oblicze wschodniej ziemi odcisnęło się na naszym dzieciństwie. W godzinach najgłębszego cierpienia powoduje to, że nasz głęboki wzrok patrzy na to oblicze swoimi oczyma pełnymi wdzięczności. To jest nasz prawdziwy wzrok, to jest nasz los, i on jest mazurski i nie niemiecki... Choć żyjemy z Niemcami w pokoju i sprawiedliwości w jednym państwie,... Ale jesteśmy odrębnym narodem, jesteśmy Mazurami.(...) ".

Kurt Obitz angażując się w działalność Związku Mazurów i wydawanie "Cechu", jednocześnie studiował. Dyplom ukończenia studiów otrzymał 25 stycznia 1930, natomiast 31 maja tegoż samego roku - stopień doktora medycyny weterynaryjnej.

Przez następny rok pracował zarobkowo w rzeźni w Hamburgu. Był w stałym kontakcie z uczelnią, rozwijał swoją wiedzę w dziedzinie parazytologii w tamtejszym Instytucie Chorób Tropikalnych. Współpraca zaowocowała otrzymaniem asystentury w Wyższej Szkole Weterynaryjnej w Berlinie od 1 kwietnia 1931 roku. Zarówno Obitz, jak i jego promotor - profesor Nöller, zaczęli być szykanowani i zastraszani. Napaści i bojkoty zajęć ze strony studentów przesiąkniętych nacjonalizmem niemieckim osiągnęły apogeum 13 maja 1931, gdy ukazał się wiersz dr Obitza pt. 'Młodzieży Mazurska'

Po nagonce ze strony niemieckich nacjonalistów 16 maja 1931 roku został usunięty z uczelni. Został okrzyknięty zdrajcą narodu niemieckiego i "polskim szpiegiem"; nie mógł znaleźć pracy.

W czerwcu 1931 otrzymał zaproszenie od Rady Wydziału Weterynarii Uniwersytetu Warszawskiego do objęcia asystentury przy katedrze parazytologii. Dzięki życzliwości i pomocy dr Czesława Stankiewicza i korzystając ze wspomnianego zaproszenia Obitz wyjechał do Polski. W Warszawie poznał przyszłą żonę Helenę Szylską, z którą 5 stycznia 1933 wziął ślub w warszawskim kościele ewangelickim.

W 1935 roku państwo Obitzowie przenieśli się do Puław, gdzie Kurt Obitz, został kierownikiem Działu Zwalczania Chorób Pasożytniczych Wydziału Weterynarii Państwowego Instytutu Naukowego Gospodarstwa Wiejskiego. Poza działalnością naukową utrzymywał stałe kontakty z mazurskimi działaczami z terenu Prus Wschodnich. Regularnie pisywał artykuły do prasy mazurskiej, przyjeżdżał tu z wykładami i odczytami. Nie mały wpływ miał Obitz m.in. na młodego Hieronima Skurpskiego czy braci Późnych. Osiągnięcia tego młodego badacza sprawiły, że w marcu 1939 roku powołano go w skład naukowej rady Weterynaryjnej przy Ministrze Rolnictwa i Reform Rolnych.

Wybuch wojny 1 września 1939 roku zmienił normalny bieg życia zmuszając Obitzów do ewakuacji na wschód. Zatrzymali się na Wołyniu. Mimo usilnych perswazji Obitzowie wrócili jednak do Puław. Tam też wkrótce Kurt Obitz został aresztowany, a w końcu osadzony w obozie koncentracyjnym w Dachau - w tym obozie przebywał także ks. Edmund Friszke - pierwszy po wojnie olsztyński proboszcz i senior Diecezji Mazurskiej. Tam doczekał się co prawda oswobodzenia obozu przez wojska alianckie, jednak na skutek skrajnego wyniszczenia głodem i chorobą zmarł w nocy z 25 na 26 sierpnia 1945 przeżywszy zaledwie 38 lat. Pochowany został na cmentarzu w Lautrach , gdzie grób po 25 latach zrównano z ziemią.

Wspominamy go dziś w przeddzień 70 rocznicy jego śmierci dziękując Bogu wraz z córką Ewą i całym środowiskiem weterynaryjnym za jego dzieło szczególnie w dziedzinie parazytologii.

Dlaczego tak szybko odszedł z tego świata? Możemy powiedzieć, że z powodu zaślepienia, z powodu głuchoty na Boże poselstwo tych, którym wydawało się, że zapanują nad całym światem - nazistów.

Odważę się powiedzieć, że losy Kurta Obitza obrazują losy Mazurów. Ślepota nie tylko polityczna doprowadziła do tego, że nie ma już na Mazurach prawie żadnych Mazurów. I jak grób Kurta Obitza splantowano, tak zatarto prawie wszystkie ślady po Mazurach.

Rodzi się pytanie, czy tak musiało się stać? Czy nie ma potrzeby, aby Ktoś wyrwał ten nasz świat z tej ślepoty i głuchoty? Dlaczego to, co wartościowe, jest solą w oku?

Dzisiejsza Ewangelia przenosi nas nad Jezioro Galilejskie, gdzie nastąpiło spotkanie Jezusa z człowiekiem głuchoniemym, o uzdrowienie którego inni prosili. Jezus zastosował pewien ceremoniał złączony ze znakami, westchnieniem modlitewnym i z krótkim słowem: "Effata", to znaczy: "Otwórz się."

Ta czynność Pana Jezusa nad głuchoniemym otworzyła jego słuch, aby usłyszał to, co Bóg ma mu do powiedzenia, aby usłyszał to, co drugi człowiek ma mu do powiedzenia.

Ta czynność Pana Jezusa nad głuchoniemym otworzyła mu usta, aby uwielbiał Boga i aby nawiązywał kontakt i dialog z drugim człowiekiem.

Ta czynność otworzyła człowiekowi wzrok, aby zobaczył to, co czyni Bóg i co się naprawdę dzieje w świecie.

Czy zastanawialiśmy się kiedyś, dlaczego Jezus wobec głuchoniemego wykonał tyle dziwnych gestów? Czy nie można było prościej? Na przykład położyć rękę na chorego i zwyczajnie go uzdrowić, tak jak innych?

Zazwyczaj Jezus dokonując cudów potrzebował jedynie SŁOWA. A jednak w przypadku głuchoniemego odszedł od tej zasady. Dlaczego? Jezus uczynił tak, aby nam pokazać jaka to trudna rzecz uczynić głuchego - słyszącym, a niemego - mówiącym. Tym bardziej jeśli na głuchotę spojrzymy nie jako na chorobę fizyczną, ale jako na ważną umiejętność słuchania i porozumiewania się, a także zaakceptowania drugiego takim jakim jest z jego poczuciem odrębności i samoidentyfikacji.

Każdy z nas doświadcza, że choć dziś niemal wszystko możemy powiedzieć, jeszcze więcej możemy usłyszeć, to paradoksalnie coraz trudniej nam rozmawiać ze sobą.

Jezusowi łatwiej było wskrzesić człowieka z martwych niż głuchego nauczyć słuchać. Czy my wszyscy dziś nie potrzebujemy takiego cudu uzdrowienia, jakiego dokonał Jezus wobec głuchoniemego nad Morzem Galilejskim?

Prośmy naszego Pana, aby nam wszystkim Swoim "Effatha" otworzył usta, uszy i oczy, byśmy ze sobą rozmawiali jak bracia i siostry, i pilnie wsłuchiwali się w to, co mamy sobie wzajemnie do powiedzenia, bo tylko na tej podstawie możemy wzajemnie się akceptować i żyć we wzajemnym pokoju ze sobą i na świecie. Amen.

 

A sam Bóg pokoju niechaj was w zupełności poświęci, a cały duch wasz i dusza, i ciało niech będą zachowane bez nagany na przyjście Pana naszego, Jezusa Chrystusa.